Pomysł na siebie

92H

Kiedyś to miałam. Plan ułożony w głowie co do najmniejszego szczegółu. Wiedziałam co chcę, jak chcę. Wszystko wiedziałam. Nie wiedziałam tylko, że moje plany są tylko moje, a życie ma swój plan i tyle. I nic mi to tego. Najpierw powiedziałam „okej”. Trwałam w tym błogim „okej” jakiś czas, ale potem coś zaczęło mnie uwierać. Bardzo długo czegoś szukałam. Uwieranie, jak to uwieranie było niewygodne, czasami spędzało sen z powiek, siedziało w głowie i nie dawało spokoju. Teraz po czasie i na spokojnie wiem, że szukałam czegoś na siłę, bardzo chciałam mieć pomysł na siebie. Taka już jestem – muszę mieć plan.

Teraz mogę powiedzieć jedno, jakkolwiek to zabrzmi: czasami potrzebne jest tzw. flow.

I zanim ktoś mi zarzuci, że się nie da, że dom, że dzieci, że kredyt, to powiem Wam,
że mam dom, kredyty dwa, pracuję i mam całą masę spraw na głowie. Z tym tylko,
że nie ma po co samemu wrzucać sobie jeszcze kolejnych zmartwień na głowę. Co ma być i tak się stanie. Nie od razu nauczyłam się takiego podejścia. Nie wiem nawet,
czy z czystym sumieniem mogę napisać, że się nauczyłam i przy nim wytrwam.

Jak więc znaleźć pomysł na siebie?

Po pierwsze: Zamiast szukać czegoś na siłę, po prostu żyj. To w czym jesteś dobry przyjdzie samo.

Po drugie: Popatrz co robisz na co dzień, co robisz z przyjemnością. To nie muszą być wielkie rzeczy. Oczywiście jeżeli wracasz z pracy i leżysz tylko przed telewizorem,
to cóż, możesz się trochę martwić… Ja uwielbiam czytać książki, w szczególności kryminały darzę wielką miłością! Kawa i książka to mój najlepszy codzienny relaks. Czytanie książek to pomysł na siebie? Pewnie! Poza tym uwielbiam ruch, sport,
a jak mam gorszy dzień, to chociaż wybieram się na spacer.

Po trzecie: Cofnij się wspomnieniami parę lat wstecz. Co lubiłeś robić z przyjemnością, a co zarzuciłeś i sam nie wiesz dlaczego? Tutaj mam dwie rzeczy. Jak miałam około osiem lat, strasznie dużo chorowałam. Wtedy dla zabicia czasu tata ustawiał mi na stole różne rzeczy, a to szklankę, piłkę tenisową, jabłko, co tam miał pod ręką, a ja to malowałam. W ten sposób uczyłam się perspektywy, światła i cienia. Bardzo to miłe wspomnienia. Drugie – tez związane z tatą. Podkradałam mu jego aparaty, Zenita
i Practikę. Wtedy robiłam jeszcze zdjęcia na kliszy. Potem wywoływaliśmy je sami,
w ciemni zorganizowanej w łazience. Mogę opisać to dwoma słowami: totalna frajda.
I malowanie i robienie zdjęć zarzuciłam nie wiedzieć czemu. Teraz odkrywam je na nowo i mam przy tym całą masę radości. Szczególnie staram się robić dużo zdjęć, część z nich możecie śledzić na moim Instagramie, który z resztą uwielbiam…!

Po czwarte: Odkrywaj coś nowego. Dla mnie idealne są podróże. Pewnie, że jeżeli marzyłabym tylko o tych dalekich, to nie będzie mnie na nie stać, więc wróci frustracja. W zamian za to stawiam sobie realne cele. Jedna „porządna” wyprawa w roku,
a dodatkowo co jakiś czas staram się odkrywać coś nowego w mojej bliższej okolicy.

A już tak na sam koniec. Dobrych parę lat temu miałam bloga, jeszcze na Onecie. Pamiętacie te czasy? Stare dzieje… No więc pisałam z przyjemnością, nawet z sukcesami, ale skasowałam bloga, bo nie akceptował go mój (na szczęście już) były. To kolejna rzecz, której mi tak bardzo brakowało. Parę miesięcy temu założyłam bloga na Blogspocie, ale z przyczyn czysto technicznych mi po prostu nie pasował. Tak więc wracam i cieszę się z tego bardzo.

Wszystko to czego szukałam było tuż pod nosem.

A przy okazji wiecie już o czym będzie na blogu.

2 myśli na temat “Pomysł na siebie

  1. Ja jak byłam mała rysowałam bardzo dużo komiksów. Sama jestem w szoku jaką byłam kreatywną osobą… teraz muszę troszkę popracować jednak żeby ta pomysłowość z lat dziecięcych wróciła 🙂 I podróże… nic mnie tak nie relaksuje jak one, nawet jeśli wiąże się to z całodziennym chodzeniem! Uwielbiam to zawsze coś mnie w nich zainspiruje! 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz